środa, 2 września 2015

Dzień z życia Kiona.




Ranne promyki słońca opromieniły całą krainę, budząc powoli wszelkie gatunki zwierząt do życia. W tafli wody nad wodopojem powoli zaczęło odbijać się mieniące pomarańczem, żółcią i czerwienią niebo. Jasne światło dotarło również nad lwią skałę budząc jedno z lwiątek. Małego księcia Kiona. Powoli otworzył oczy, przeciągnął się i spojrzał, czy ktoś już wstał. Niestety, jego siostra Kiara drzemała w najlepsze, podobnie Simba i Nala. Jest jeszcze jednak cień szansy, bo nie widać ani Kovu ani Kopy. Pełen energii Kion optymistycznie przeskakiwał przez śpiące lwy, próbując dostać się do wyjścia. Niestety, potknął się o jedną z łap i z hukiem wylądował na ziemi. Książę wymruczał coś pod nosem, po czym zszedł na dół. Na miejsce spotkań wszystkich lwic. Uśmiechnął się pod nosem, uniknął wczorajszej kąpieli, jednak nie był pewien czy dziś mu się upiecze. Skoczył na jedną z pobliskich skałek, na której zwyczaj miała odpoczywać jego babcia, Sarabi. Rozglądając się dumnie po całym królestwie opromienionym słońcem, wypatrzył dwie postacie zmierzające w kierunku rzeki. Ciekawski Kion prędko zebrał się i popędził w tym kierunku. Im szybciej biegł, tym szybciej słońce szybowało ku górze, i nim dotarł, zrobiło się już całkowicie jasno.
Po chwili dotarcia schował się za krzakiem rosnącym w pobliżu. Dało się słyszeć głosy:
- Gdybyś nie zaczął nie doszłoby do tego!
- Drętwiaku, czasem trzeba się trochę zabawić! Na prawdę, nie wiem jak twoja żona z tobą wytrzymuje...
 - Dobra, ale ja nie będę za to odpowiadał.
- Albo poniesiemy konsekwencje razem albo wcale. Co szwagier?
Książe znacząco posuwał się bliżej w stronę nadchodzących głosów, aż nagle wypadł z krzaków wprost pod ich łapy. Kopa natychmiast rozpoznał swojego brata, ale wydawał się tak samo zaskoczony jak on.
- Kion! Jest wczesna godzina, powinieneś...
- Daj spokój Kopa, dzieciak musi się trochę zabawić. - odezwał się Kovu.
- No właśnie! - Kion poparł to stwierdzenie. - A teraz, o czym gadaliście?
- Pff, przed chwilą to ty byłeś nudziarzem - parsknął Kopa - O niczym.
Książę spojrzał błagalnie na starszego brata, który jednak zdawał się go nie dostrzegać. Kovu jednak żal zrobiło się młodego,  po czym wskazał nieokreślony kierunek łapą, najwyraźniej pokazujący...
- O kurka! - pisnął Kion - Złamaliście laskę Raf..
- Cii! - Kovu zakrył mu usta - Nie mów tego, jeszcze się dowie.
- I tak prędzej czy później się dowie - Kopa chodził zdenerwowany w miejscu. - Co tu robić??
- Może zwal na kogoś? - zaproponował książę.
Kovu i Kopa popatrzyli na siebie z ironicznym uśmiechem po czym zwrócili się do Kiona.
- Poczekaj tu! - I odbiegli w kierunku drzewa Rafikiego. Tumany kurzu zakryły małemu Kionowi oczy i drapały w gardle. Wykonał krok do tyłu by pozbyć się uporczywego domu, gdy poczuł pod łapą śliski i mokry kamień. Nim się obejrzał szybko postawił na nim drugą łapę i z wielkim pluskiem wpadł do wody. Prędko wynurzył się i zaczął szybko oddychać, gdy nagle zauważył że prąd rzeki ciągnie go ku lwiej skale.
Przy okazji, zauważył że lwice wyruszyły już na polowanie! Ach, tak bardzo chciał pomóc swojej siostrze w polowaniu! Teraz nie będzie na to szans. Chyba że jakoś się z tąd wydostanie. Szybka reakcja i skok na jeden ze śliskich kamieni prawie zakończył by się kolejnym upadkiem, gdyby nie Kiara, która w ostatniej chwili złapała brata za łapę.
- Trzymaj się Kion! - zawołała, po czym energicznie wyciągnęła brata na brzeg.
- Dzięki Kiara, jesteś mega. - uśmiechnął się Kion.
Jednak po jego zapytaniu dotyczącego polowania, i usłyszeniu twierdzącej odpowiedzi, uśmiech spełz mu z twarzy. Ponuro podreptał do jaskini, i nie zaskoczył go zbytnio widok jego matki, oznajmiającej że czas na kąpiel. Pokornie dał się wyczyścić. Nala, zauważając jego nie zadowoloną minę, stwierdziła, że w nagrodę poprosi Kiarę, jak wróci z polowania, o parę sztuczek. Uradowany Kion postanowił podczas oczekiwania odwiedzić starego kumpla, Bungę. Jak zwykle z radością ruszyli w pościg za owocem, zakończonym wielkim wylądowaniem w błocie.
- Mama nie będzie zachwycona - mruknął książe.
- Przesadzasz! - uśmiechnął się Bunga, po raz kolejny skacząc do kałuży.
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, gdy Kiara wróciła z lwicami i kilkoma upolowanymi zwierzętami. Kovu postanowił również dopomóc Kionowi w nauce polowań.
- Zaczniemy od najprostszych rzeczy - stwierdziła Kiara. - Spójrz, delikatnie stąpam nisko nad ziemią, tak chicho, jak tylko się da. Gdy masz już ofiarę na oku, skaczesz, wbijając jej kły w szyję. Jasne?
Po czym Kiara sprezentowała ten układ na Kovu. Niestety kompletnie wszystko jej się pomyliło i hukiem uderzyła o twardą, piaszczystą ziemię.
Kion w między czasie, wracał uradowany z upolowanym żukiem. Kiara popatrzyła z zazdrością na swojego brata i zwijającego się ze śmiechu Kovu.
- Czas wracać do domu - uśmiechnęła się i wszyscy podreptali w stronę lwiej skały, i zachodzącemu słońcu.