środa, 6 stycznia 2016
Nowy rozdział w życiu Vitani (cz.3)
Kopa i Vitani nie mogli uwierzyć w diagnozę Rafikiego. Wracając do domu unikali kontaktów wzrokowych i zaszyli się w swoich częściach jaskini. Jednak cisza którą wypełniała się jaskinia nie mogła trwać długo. Po chwili lwica usłyszała ciche westchnięcie i powoli odwróciła łeb. Kopa oznajmił:
- No trudno, chyba będzie nam dane wychować to dziecko - i uśmiechnął się.
Vitani czule polizała swojego małżonka. Jednak czarne myśli zaćmiły jej umysł. Ojciec zostawił ją razem z matką, i nigdy go nie poznała. Wyobrażała go sobie jak trochę starszą siebie z grzywą, jak była dzieckiem. Miała nadzieję, że Kopa zostanie lepszym tatą i nigdy jej nie opuści. Nazajutrz Vitani czuła się już lepiej, więc postanowili wspólnie podzielić się wesołymi wieściami z ich rodziną. Kiara zauważyła ich i szybko podbiegła dopytując się lwicy, czy wszystko dobrze i czy chce pójść na następne polowanie.
Kopa uśmiechnął się porozumiewawczo do Vitani i wspólnie wyjawili jej prawdę o jej stanie zdrowia. Kiara strasznie się ucieszyła, po czym ściągnęła resztę rodziny. Kion, który wówczas nie miał nawet jeszcze grzywki, od razu poszedł do swoich przyjaciół powiedzieć im, że zostanie wujkiem. Simba zrobił wielkie i oczy i spytał w niedowierzaniu:
- Czyli, ja będę dziadkiem?
Para pokiwała znacząco głowami. W ciągu następnych dni, guz Vitani znacznie zmienił swoje rozmiary. Co prawda lwica twierdziła że ma się świetnie, jednak na pierwszy rzut oka było widać, że nie jest pewna czy zdoła unieść taki ciężar. Kopa starał się jej we wszystkim pomagać, co jednocześnie również było trudne, mając na głowie królewskie obowiązki. Pomimo tych trudności, starali się wykorzystywać wolne chwile, póki jeszcze nie mają na łbach dzieci. Spacerowali po nizinach lwiej ziemi, pluskali się w jeziorze, opowiadali sobie historie. Vitani po części cieszyła się z ciąży, jeszcze nigdy w życiu nikt nie zwracał tak na nią uwagi. To było bardzo przyjemne uczucie. Pod koniec lwica już z coraz większym trudem się podnosiła, i częściej uskarżała się na bóle kończyn. Kopa wiedział, że już niedługo zostanie ojcem, jednak trudno mu było przyjąć tą wiadomość to siebie. Tęsknił za latami pełnej beztroski, nawet za tamtą ucieczką przed Zirą. Dane mu było poznać tyle miejsc, spotkać tyle lwów. A teraz ma siedzieć i zajmować się lwiątkami? Simba widział wyraźnie obawy syna, więc pewnego dnia zdecydował się z nim porozmawiać.
- Kopa, rozumiem że ciągnie cię życie uciekiniera, ale mając potomstwo, również możesz ganiać się z Vitani i spędzać wspólnie czas. Pamiętaj że możesz liczyć na pomoc moją i Nali.
- Jasne, będę pamiętał... - powiedział Kopa bez entuzjazmu, po czym wymijająco pomaszerował na lwią skałę. Położył się obok swojej żony i zmrużył oczy. Nagle zbudził go wrzask Vitani.
- Auua! Boli, boli!
Wszystkie lwy przybiegły zobaczyć co się dzieje. Nala kazała Kopie przywołać Rafikiego. Lew pędem pobiegł do starego szamana, czując wiatr w grzywie. Ta zawrotna prędkość przypomniała mu o czasach ucieczki. Jednak nie rozpamiętywał tego długo. Szybko powiedział pawianowi co się stało, i razem pobiegli w kierunku lwiej skały. Rafiki kazał wszystkim lwom się rozejść. Podczas porodu nie było nic słychać.
Po kilku minutach szaman zaprosił Kopę. Zauważył dwa urocze lwiątka wtulone w sierść Vitani. Zawsze miał dużo do powiedzenia, jednak czuł, że zabrakło mu języka w gębie. Lwica zauważyła męża i przytuliła się do niego. Oznajmiła, że to dziewczynki.
- Nazwijmy je... Jana i Kali. - zaproponował Kopa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz